* Przechodziła  obok świątyni. Zatrzymała się przed wejściem. To miejsce kojarzyło jej się z dzieciństwem. Wtedy odwiedzała je częściej. Nawet nie pamiętała jak było w środku. W prawdzie zmierzała w konkretnym kierunku, ale takie krótkie zboczenie z drogi, chyba nie pokrzyżowałby jej planów. Weszła cicho, jakby boją się, że ktoś ją usłyszy. W nozdrza uderzył ją specyficzny zapach. Wydawało się, że to kadzidełka. Zamknęła oczy. Po co tu przyszła ? Chyba głównie po to, aby prosić Harshadema, żeby się nad nią zlitował. Ostatnio była bardzo samotna. Niewiele przebywała w domu, także z Erchimą (jej niby matką) nie miała dobrego kontaktu. Rzadko widywała się, ze swoimi znajomymi, których też nie było za dużo. W głębi duszy cieszyła ją myśl, ze może kogoś poznac, bo nie za mile widziało jej się włóczyć po okolicy samej, nie odzywając się do nikogo. W młodości miała znajomą, z którą często bywała, ale dopiero teraz, kiedy naprawdę odczuwała jej brak, zaczęła jej to doskwierać. Mimo to, lubiła swoje życie. W duchu zaczęła modlić się do Harshadema. Po niespełna paru minutach, wyszła.*

*Przechodziła obok świątyni i postanowiła do niej wstąpić.* Wiesz, mam nadzieję, że teraz będzie lepiej. *mruknęła pod nosem sama do siebie. Nawet nie liczyła, ze kogoś tu spotka. Usiadła w ławce i gwałtownie sie rozejrzała. Bardzo nie lubiła tego uczucia. Bycia obserwowaną. Nagle rozległ się stukot, po czym pewna osoba wstała z ławki, stojącej po drugiej stronie świątyni. Livy podeszła do niej, widząc, że jest starsza. Kobieta miała na głowie zawiązaną chustę. Gdy spostrzegła dziewczynę, wrzasnęła. * Wszystko w porządku ? *zapytała cienkim głosikiem dziewczyna. Niestety nie uzyskała odpowiedzi, a dziwna osoba wyszła. Wręcz wybiegła. Livy wzruszyła ramionami i ponownie usiadła w ławce. * Drogi Harshademie.. *zaczęła, lecz szybko odchrząknęła i zaczęła modlić sie w duchu z głębi serca. Poczuła nagły przypływ natchnienia. A zaraz potem pokuse ucieknięcia. Ostatnimi czasy nie potrafiła się modlić. Hm. Ostatnimi czasy. Jakieś 3 lata ?*